czwartek, 25 kwietnia 2019

Małolat - Rozdział 7

- Czekaj, czekaj - Tomasz zatrzymał się gwałtownie na środku parkowej alejki. - Popraw mnie jeśli się mylę. Gówniarz kradnie ci całusa. Znika na trzy tygodnie. Wraca. Ponownie całuje cię bez pozwolenia. A ty jesteś tak wściekła, że w ramach kary uprawiasz z nim wyuzdany seks na stole w pracowni?!
- Mniej więcej - mruknęła Zoya, również przystając.
- Oto skutki długotrwałego celibatu! - Zawołał Lisiecki, teatralnie wskazując dłonią swoją przyjaciółkę.
- Ha ha - fuknęła blondynka. - Nic nie rozumiesz! On miał w sobie coś takiego…
- Nie wątpię - zakpił, szczerząc się złośliwie.
Zniecierpliwiona Zoya machnęła ręką na bruneta i ponownie ruszyła przed siebie nawet się na niego nie oglądając. Szybko ją dogonił.
- Oj Sojka, nie fochaj - powiedział ze skruchą.
Kobieta uśmiechnęła się delikatnie. Nawet gdyby chciała, nie umiała długo się na niego gniewać. Bardzo doceniała to, iż pomimo natłoku zajęć znalazł dla niej czas. Euforia dnia poprzedniego, towarzysząca jej po rozstaniu z Michałem wyparowała błyskawicznie. Zanim zdążyła dotrzeć do domu, radość ustąpiła miejsca całej gamie mieszanych uczuć. Pomimo późnej pory, jeszcze tego samego dnia zadzwoniła do Tomasza. Potrzebowała rozmowy z przyjacielem. Umówili się nazajutrz na spacer po uniwersyteckich błoniach. Przerwa obiadowa pomiędzy piątkowymi blokami zajęciowymi na ASP świetnie się do tego nadawała.
- Więc co zamierzasz? - Zapytał mężczyzna przerywając panującą między nimi ciszę.
- Nic - odparła zielonooka wzruszając ramionami. - Umówiłam się z nim na dzisiaj - dodała znacznie ciszej.
- Świetnie! - Tomasz klasnął w dłonie. - Do reszty ci odbiło.
- Tak uważasz?
- A ty nie?
- Pewnie masz rację - westchnęła. - Odwołałabym to, ale nie mam do niego żadnego kontaktu.
- Soja - zaczął Lisowski poważniejąc. - Znam cię. To się źle skończy, a ja nie chcę żebyś znowu cierpiała.
- Nie bardzo rozumiem co masz na myśli.
- Wiesz jak jest z młodymi chłopakami. Zazwyczaj chodzi im tylko o jedno.
- I bardzo dobrze.
- Baw się, ale bądź ostrożna, dobrze?
- Dopse, tato - odpowiedziała sepleniąc niczym trzylatka.
Ten dziecięcy ton brzmiał doprawdy karykaturalnie w połączeniu z papierosem, którego właśnie wyciągnęła z torebki.
- Rzuciłabyś to cholerstwo - marudził brunet swoim zwyczajem, przyglądając się jak Zoya zapala fajkę zapalniczką wyciągniętą z kieszeni spodni.
A ona jak zwykle zignorowała jego uwagę, zaciągając się nikotyną.
- Przecież wiesz, że nie szukam nikogo na stałe - powiedziała spokojnie, podejmując wcześniej przerwany wątek. - A już na pewno nie zamierzam się wiązać z jakimś gówniarzem. Jest po prostu dobry w “te klocki”, więc dlaczego mam nie skorzystać? - Dodała, uśmiechając się figlarnie.
- Zabawa z ogniem może skończyć się bolesnymi poparzeniami - skomentował Tomasz filozoficznie.
Martwił się o przyjaciółkę. Znał ją lepiej niż ktokolwiek i wiedział, iż słucha ona przede wszystkim swego serca. Nawet jeśli twierdziła, że tym razem będzie kierować się rozumem czy wręcz instynktem.
Tymczasem Zoya wiedziała swoje. To, co połączyło ją z Michałem było czystym, podyktowanym przez zwierzęce potrzeby pożądaniem. Nigdy wcześniej nie czuła tak zniewalającego głodu i ciężkiego do zniesienia napięcia seksualnego jak przy nim. Jednak poza czysto fizycznymi aspektami, artystka nie wyobrażała sobie by mogło zaistnieć między nimi coś więcej. A już z pewnością nie zamierzała stworzyć z młokosem poważnego związku. Sama myśl o tym wywoływała w niej rozbawienie. Obawy bruneta również. Ona i nastolatek? Pomysł tak niedorzeczny, że nic tylko się śmiać.
Niedługo potem, Tomasz odprowadził przyjaciółkę pod wydział ceramiki i szkła.
- Trzymaj się - szepnął, obejmując ją lekko na pożegnanie.
- Ty też się nie puszczaj - odpyskowała przekornie.
- To nie ja mam jurnego małolata na podorędziu - odparł, mrugając do niej porozumiewawczo.
Odpowiedział mu jedynie śmiech kobiety wchodzącej do budynku.
Pomimo, że był dopiero początek
kwietnia, temperatura powietrza dochodziła niemal do dwudziestu stopni Celsjusza. Wieczorami, nocami i nad ranem wciąż było dość chłodno, lecz za dnia można było poczuć niemal letnią aurę. W taką pogodę jazda na rowerze była dla Zoyi najprawdziwszą przyjemnością. Przemierzała więc uliczki miasta na swoim jednośladzie, ciesząc się promieniami słońca i doskonałym humorem, który nie opuszczał jej od spotkania z Tomaszem. Kiedy wybiła godzina piętnasta, artystka wyskoczyła na swój pojazd i czym prędzej pomknęła do domu. Po czterdziestu pięciu minutach była już w kamienicy, gdzie zamknęła swój rower w komórce pod schodami znajdującej się na parterze. Następnie przeskakując po dwa schodki na raz niemal wbiegła na czwarte piętro.
Cześć - rzuciła pospiesznie.
Jednak nie doczekała się odpowiedzi. Wtedy przypomniała sobie, że w piątki Kostek miał jakieś zajęcia pozalekcyjne i kończył dopiero o dziewiętnastej. Nie tracąc czasu blondynka skierowała swoje kroki w stronę łazienki. Po błyskawicznym prysznicu poszła do sypialni. Założyła czyste majtki, pierwsze lepsze, czarne legginsy i białą podkoszulkę. W przedpokoju wskoczyła jeszcze w lawendowe trampki i wyszła z mieszkania.
Kiedy dotarła pod “Porcelanowego Wilka” Michał już tam na nią czekał. Wyglądał zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Zamiast bluzy z kapturem i rozciągniętych dresów, miał na sobie dopasowane, ciemne dżinsy i czarną, zapinaną koszulę, której długie rękawy podwinął tak, że sięgały mu do łokci.
Wyglądał naprawdę atrakcyjnie w tym stroju. Zoya nie mogła wiedzieć, iż wybranie go zajęło chłopakowi niemal godzinę. Nie była również świadoma, jak mocno biło mu serce oraz jak bardzo był przestraszony i podekscytowany.
Cały dzień w szkole myślał tylko o niej i o spotkaniu, na które się zgodziła. Oczywiście lwią część jego umysłu zajmowały obrazy z minionego wieczoru. Nie miał pojęcia jak ma interpretować to do czego doszło na stole w pracowni ceramicznej, ale na samo wspomnienie tych wydarzeń robiło mu się gorąco w klatce piersiowej i ciasno w spodniach. Nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Nie był to jego pierwszy raz, ale jeszcze nigdy w życiu nie trzymał w ramionach kobiety tak pięknej i nieokiełznanej. Czuł dumę, że zdołał sprawić jej przyjemność.
Gdy ujrzał ją nadchodzącą od drugiej strony rynku, jego żołądek ścisnął się boleśnie. Wyglądała tak zwyczajnie, ale dla niego była najpiękniejszą istotą na ziemi. Wyraźnie wilgotne, rozpuszczone włosy mieniły się w blasku słońca niczym złoto. Biust nie trzymany przez materiał stanika, falował pod materiałem koszulki, a obcisłe legginsy opinały dorodne uda i zgrabne łydki.
Michał z trudem przełknął ślinę. Nagle bardzo zaschło mu w ustach.
Cześć - przywitała się blondynka podchodząc do niego.
Cześć - zachrypiał.
Idziemy?
Pewnie - odparł. - Na co masz ochotę?
Zamiast udzielić odpowiedzi, artystka uśmiechnęła się łobuzersko. Bez słowa odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie w stronę, z której przed chwilą przyszła. Zdezorientowany chłopak podążył za nią. Niedługo potem znaleźli się w domu kobiety.
Zoya weszła pierwsza, prowadząc za sobą coraz bardziej onieśmielonego Michała. Kiedy drzwi zamknęły się za nimi, blondynka odwróciła się w stronę niebieskookiego i wspinając się na palce, musnęła ustami jego wargi. Jednocześnie nie czekając na reakcję, zaczęła rozpinać guziki jego koszuli.
Myślałem, że  wybierzemy się na kawę - wykrztusił zaskoczony.
Mamy lepsze rzeczy do roboty - odparła ze śmiechem. - Ściągnij buty - dodała odsuwając się od niego i robiąc to samo.
Ciemnowłosy schylił się, by rozwiązać sznurowadła. Gdy ponownie się wyprostował mało brakowało, aby się przewrócił. Zielonooka szła korytarzem, zrzucając z siebie kolejne części garderoby. Po chwili odwróciła się w jego stronę. Była całkiem naga. Stała w wejściu do salonu, uśmiechając się z zadowoleniem.
Mina chłopaka i gwałtowny rumieniec, który wpełzł na jego policzki, mówiły jej wszystko.
Gotowy? - Zapytała, przekrzywiając głowę i posyłając mu zalotne spojrzenie.
W tym momencie Michał poczuł, jak jego penis ukryty w spodniach pręży się i twardnieje. Pierwszy raz widział ją w takim wydaniu. Zdawało mu się, że jest jeszcze bardziej seksowna niż zapamiętał. Tymczasem Zoya, nie czekając na odpowiedź, ruszyła w głąb mieszkania. Przeszła przez pokój dzienny i zniknęła w kolejnym pomieszczeniu.
Niewiele myśląc ruszył za nią, ściągając po drodze swoje ubranie. Gdy stanął nagi w drzwiach sypialni, nie był wstanie dłużej nad sobą panować. Zoya leżała na łóżku i wpatrywała się w niego wygłodniałymi oczyma. Rzucił się na nią niczym drapieżne zwierzę. Po chwili liczyły się już tylko ich wyostrzone zmysły. Zapach spoconych ciał, brzmienie przyspieszonych oddechów i stłumionych jęków, zamglone spojrzenia, dotyk skóry i smak agresywnych pocałunków. Kochali się dziko i ostro, pozbawieni wszelkich zahamowań. Stanowcza artystka i nieśmiały chłopiec odeszli w zapomnienie, ustępując miejsca władczemu, pewnemu siebie mężczyźnie, biorącemu w posiadanie uległą, pożądającą go kobietę.
Dwie godziny później Michał opadł na materac z trudem łapiąc oddech. Był wykończony, ale też niesamowicie szczęśliwy. Zoya usiadła na łóżku i przeciągnęła się z zadowoleniem niczym kot.
Nie zapomnij niczego wychodząc - rzuciła beztrosko wstając i kierując się w stronę wyjścia.
Te słowa były dla chłopaka niczym kubeł lodowatej wody. Stanowiły wyraźną sugestię, że najwyższy czas, by opuścił mieszkanie blondynki.
Zrozumiał, że był dla niej tylko sposobem na rozładowanie seksualnego napięcia i ta myśl bardzo go zabolała.
Równocześnie dotarło do niego, że już drugi raz uprawiali seks, a dalej nic o niej nie wiedział. Nigdy się jej nie przedstawił. Mimo żalu, który wkradał się powoli do jego serca, nie chciał się poddać.
Mam na imię Michał! - Zawołał za nią.
Była to pierwsza rzecz jaka przyszła mu do głowy.
Wiem - odparła, odwracając się w drzwiach i patrząc na niego z politowaniem.
A ty jesteś Zoya - dodał równie odkrywczo.
To też wiem - odpowiedziała, wybuchając śmiechem. - Do zobaczenia, młody - dodała i zniknęła w łazience.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz