Klnąc
siarczyście pod nosem, Zoya pospiesznie przemierzała rynkowe
alejki.
Była
już mocno spóźniona i to z jego winy.
“I
tak będziesz moja” - wciąż słyszała w głowie te słowa
wypowiedziane przez chłopaka.
Oczywiście
nie wzięła sobie do serca tego co mówił. Raczej nie mogła się
nadziwić nad śmiałością nieznajomego. Nie zdążyła wypalić
nawet połowy papierosa,
gdy
znalazła się przed modną wegańską restauracją, w której
umówiła się ze swoim przyjacielem.
Tomasz
Lisowski był dla niej jak brat. Znali się od czasów licealnych i
byli żywym dowodem na to, że wieloletnia przyjaźń pomiędzy
kobietą a mężczyzną jest możliwa.
Szybko
zgasiła niedopałek
w
popielniczce stojącej przed lokalem, po czym weszła do środka. Od
razu wypatrzyła postawnego, wysokiego bruneta. Siedział przy
stoliku, powoli sącząc bursztynowy trunek. Znając jego upodobania
blondynka domyślała się, iż może to być tylko wysokogatunkowy
koniak. Gdy mężczyzna ją zauważył odstawił szklankę na blat i
powoli wstał
- Spóźnienie
się nie jest w twoim stylu - rzekł spokojnie, przytulając
przyjaciółkę na powitanie. - Powód musi być bardzo ciekawy i
warty wysłuchania.
- Żebyś
wiedział - burknęła kobieta, zajmując miejsce po przeciwnej
stronie stołu.
- Nie
mogę się doczekać, żeby to usłyszeć – odpowiedział Tomasz,
uśmiechając się lekko.
Był
przystojnym trzydziestopięciolatkem o orzechowych oczach i bystrym
spojrzeniu. Zajmował się pisaniem powieści miłosnych, a jego
pierwsza książka niedawno trafiła na półki w księgarniach i
zdobywała szczyty popularności. Zoya uwielbiała go za poczucie
humoru oraz szczerość. Zawsze mogła na niego liczyć. Był przy
niej w najcięższych chwilach jej życia, służąc radą i dobrym
słowem. Pomimo tego, iż byli rówieśnikami, kobieta czuła się
przy nim jak młodsza siostra i tak też była traktowana. Już jako
licealista, Tomasz był niezwykle rozważnym człowiekiem, który
pomimo duszy romantyka, w życiu kierował się rozumem i rzadko
działał pod wpływem emocji. Czyli zupełnie odwrotnie niż jego
roztrzepana przyjaciółka, która właśnie w tej chwili
relacjonowała mu zaskakującą sytuację, która miała dzisiaj
miejsce.
- Nie
ogarniam współczesnej młodzieży - westchnął Tomasz, biorąc
kolejny łyk trunku. – Był chociaż przystojny?
–
zapytał,
szczerząc się złośliwe.
- Bardzo
- wypaliła bezmyślnie, przeglądając na kartę win. - To znaczy
nie zwróciłam uwagi - poprawiła się błyskawicznie, gdy dotarło
do niej co powiedziała.
- Uuuu,
Soja wyrwała malolata - zakpił brunet.
- Wiesz
co?! - oburzyła się. - Niczego nie zamierzam wyrywać! A tym
bardziej dać się wyrwać. Zresztą gówniarz z pewnością tylko
sobie ze mnie żartował.
- No
nie wiem, nie wiem - zaśmiał się Lisowski.
- Całkiem
niezła z ciebie foczka.
- Facetowi
w twoim wieku nie przystoi nazywanie kobiet „foczkami” -
zauważyła kwaśno.
- Taka
prawda – odparł Tomasz, wzruszając ramionami.
- Możemy
już coś zamówić? - spytała, chcąc zmienić temat. - Od
śniadania nic nie jadłam.
Była
zdeklarowanym mięsożercą, a do tego kochała nabiał i jajka,
zatem menu wegańskiej restauracji jej nie zachwycało, ale jeśli
chciała zjeść coś na mieście w towarzystwie Tomasza nie miała
wyboru. Od lat był weganinem zarówno pod względem żywienia, jak
ideologii. Poza tym zwyczajnie brzydził się jeść gdziekolwiek
poza domem. Lokal, w którym się znajdowali był jedynym, do którego
miał zaufanie, gdyż należał do jego dobrego znajomego i brunet
wiedział, że
w
restauracji bardzo ostro przestrzega się standardów higieny.
- Normalny
człowiek przerywa czasem pracę, aby coś zjeść - skomentował
pisarz, przywołując kelnera. - Nie wiem jak możesz żyć o kawie i
papierosach, które już dawno powinnaś rzucić.
Zoya
przemilczała jego uwagę. Nazywanie jej „Soją” i kazania na
temat nałogu były normalne ze strony przyjaciela i kobieta nauczyła
się nie przywiązywać do tego wagi. Cóż widocznie nie jestem
normalna - odpowiedziała zamiast tego.
Następnie
opowiedziała Tomaszowi o koszmarnej randce, która miała miejsce
poprzedniego dnia.
- Po
prostu mam szczęście do takich facetów - marudziła zrezygnowana.
- Mnie
się wydaje, że problem polega na tym, że sama nie do końca wiesz
kogo szukasz - powiedział spokojnie brunet.
- Problem
polega na tym, że nikogo - syknęła buntowniczo. - Wyrosłam z
marzeń o wielkiej miłości. Konstanty skutecznie mnie z niej
wyleczył. Ja się po prostu do tego nie nadaję.
- To,
że twoje małżeństwo ciężko było zaliczyć do szczególnie
udanych, nie oznacza, że masz być sama przez resztę życia.
- Lisku
zrozum, zdołałam ułożyć sobie swój świat. Jest mi dobrze tak
jak jest. Nie mam ochoty tego zmieniać, a tym bardziej nie zamierzam
tego robić dla jakiegoś tam faceta - odparła zielonooka. - Was
trzeba sobie wychować. Jestem na to za stara.
- Wypraszam
sobie - oburzył się jej rozmówca. - Jestem słodki, uroczy, bardzo
dobrze wychowany i…
- Niezwykle
skromny - dokończyła, uśmiechając się lekko.
- To
też.
- Takie
z ciebie “marzenie każdej z nas”, a jednak mieszkasz jedynie z
kotem - zakpiła.
- Nie moja wina, że kobiety nie są w stanie docenić
licznych zalet, które posiadam - westchnął Lisowski. - A Ty
powinnaś uświadomić Dorotę, że nie życzysz sobie kolejnych
“randek w ciemno”- dodał.
- Myślisz,
że nie próbowałam? - burknęła pod nosem. - Moja siostra nie
przyjmuje do wiadomości, że mogę czuć się spełniona bez gacha u
boku.
- Więc
następnym razem, po prostu nie idź.
- Chyba
w końcu będę musiała tak zrobić. Może wtedy coś do niej dotrze
- rzekła ponuro- Jak idzie sprzedaż twojego bestsellera? -
zapytała, nagle zmieniając temat.
- Bardzo
śmieszne - sarknął mężczyzna.
- Dobrze, tylko
nie mogę się dogadać z wydawcą w sprawie dodruku. Ten człowiek
doprowadza mnie do szału. Najpierw dwa miesiące czekałem na
korektę, która pierwotnie miała zająć dwa tygodnie, a teraz to.
Rozmowy
o pracy pochłonęły większą część ich wspólnie spędzonego
wieczoru. Ku uciesze Zoyi, temat nastolatka już nie wrócił. Mając
nadzieję, że nigdy więcej nie spotka chłopaka, blondynka skupiła
się na spotkaniu z przyjacielem, który rzadko miał dla niej czas.
Rosnąca popularność sprawiała, że przybywało mu obowiązków.
Było
już mocno po dwudziestej trzeciej, kiedy weszła do kamienicy, w
której mieszkała. Właśnie szła po schodach, gdy usłyszała, jak
drzwi mieszkania na ostatnim piętrze trzaskają z hukiem i ktoś z
impetem zbiega w dół. Po chwili minął ją chłopak, który nawet
na nią nie spojrzał i pognał dalej. Dobrze go znała. Był to
Dominik, najlepszy kolega Kostka. Zoya przyspieszyła kroku. Po
chwili znalazła się w przedpokoju i ściągając buty weszła w
głąb pomieszczenia. Jej syn stał przy oknie i zaciskając palce na
zasłonie wpatrywał się w szybę. Podeszła do niego powoli i
delikatnie położyła mu dłoń na ramieniu.
- Co
się stało? - zapytała łagodnie.
- Nic
- odparł Kostek, drżącym głosem. - Nie chcę o tym rozmawiać.
- Rozumiem.
Jakbyś zmienił zdanie…
- Wiem
mamo, dziękuję - przerwał jej i udał się do swojego pokoju,
starannie zamykając za sobą drzwi.
Zoya
westchnęła ciężko. Miała swoje podejrzenia związane z tym, co
mogło się wydarzyć pomiędzy jej dzieckiem a Dominikiem. Od
jakiegoś czasu przeczuwała,
że
Kostek wykona jakiś ruch. Jednak nie naciskała na rozmowę.
Rozumiała jak ciężkie dla chłopaka w jego wieku może być
odkrywanie, że jest inny niż jego rówieśnicy. Być może pewnych
rzeczy nastolatek nie był jeszcze gotowy przyznać sam przed sobą.
Pomimo tego, że bardzo się o niego martwiła i chciała by
wiedział, że ma jej pełną akceptację i wsparcie, cierpliwie
czekała, aż sam do niej przyjdzie.
Zanim
udała się do łazienki by wykonać ostatnie czynności higieniczne
przed pójściem spać, zjadła pół kiełbasy znalezionej w
lodówce, aby uzupełnić braki mięsa po wegańskiej kolacji z
Tomaszem.
Zasypiając,
nie pamiętała już o całej tej sprawie związanej z bezczelnym
małolatem.
Tymczasem
Michał Krzemiński był bliżej niż ktokolwiek by podejrzewał.
Mieszkał na osiedlu sąsiadujących z tym, na którym znajdował się
dom Zoyi. Mimo, że była już niemal północ, nastolatek nie był w
stanie zmrużyć oka.
- I
tak będziesz moja - mruczał pod nosem. - I tak będziesz moja…
Jestem debilem! - szepnął z rozpaczą, zasłaniając twarz rękoma.
Niezależnie
od tego, jak długo się nad tym zastanawiał, nie był w stanie
zrozumieć dlaczego wypalił coś takiego do nieznajomej kobiety.
Widać było, że jest starsza od niego i, że mocno ją zaskoczył
swoim zachowaniem. Nic dziwnego. Sam był w niezłym szoku. Taka
śmiałość wobec dziewczyn nie leżała w jego naturze. Należał
do elitarnego grona introwertyków. Prócz kilku kumpli, z którymi
trzymał się od dziecka, Michał raczej stronił od ludzi i nie
szukał ich towarzystwa. Czas najchętniej spędzał w swoim pokoju,
całymi dniami tworząc podkłady do rapowych utworów, które
następnie nagrywał ze swoim przyjacielem Krzyśkiem.
Unikanie
ludzi nie było wynikiem niechęci, lecz strachu. Wbrew pozorom był
bardzo wrażliwy i mocno przeżywał każde niepowodzenie. Bał się
braku akceptacji i zrozumienia.
Teraz
leżał na łóżku w swoim pokoju i wpatrując się w sufit nie mógł
przestać myśleć o ślicznej blondynce. Nazywała się Zoya.
Wiedział to od swojej siostry.
- Imię
tak piękne, jak ona sama. Żebyś ją widział - powiedział, czując
jak jego serce przyspiesza za każdym razem, gdy przypominał sobie
twarz nieznajomej. - Jest taka urocza, ale wiesz, przy tym nie
brakuje jej charakteru. Jak mały kotek ze słodkim pyszczkiem i
ostrymi pazurkami. Oj dałbym się jej podrapać - dodał i gdy tylko
zrozumiał sens swoich słów poczuł, jak się czerwieni. - Słyszysz
co ja wygaduję?! Totalnie mi odbija gdy o niej myślę!
Odpowiedziała
mu cisza. Trudno spodziewać się odezwy, gdy twoim rozmówcą, a
raczej niemym słuchaczem jest niezbyt towarzyski chomik. Klusek był
tłuściutkim stworzeniem mieszkającym w niezbyt dużym pokoju
Michała i niezależnie od swojej woli stanowił dla nastolatka coś
na kształt żywego pamiętnika. Chłopak mówił do niego dużo i
często, co nieraz pomagało mu się uspokoić i zastanowić.
W
pomieszczeniu panowała ciemność, która ograniczała pole widzenia
czarnowłosego do dostrzegania zarysów klatki stojącej na komodzie
pod ścianą. Jednak to wcale nie przeszkadzało mu zwracać się do
zwierzęcia, które najpewniej w tej chwili przekopywało trociny w
poszukiwaniu resztek orzechów, za nic mając sercowe rozterki
swojego opiekuna.
- Muszę
ją jeszcze zobaczyć - westchnął, odwracając się na bok i
wtulając twarz w poduszkę.
Nie
miał pojęcia dlaczego i jak, ale czuł, że ta potrzeba jest w nim
silniejsza niż strach przed odrzuceniem czy wrodzona nieśmiałość.
Na
jego drodze pojawił się ktoś, o kim nie był w stanie zapomnieć.
Mimo, iż stronił od ludzi, a tym bardziej od dziewczyn, które
wydawały mu się zbyt skomplikowane by zawracać sobie nimi głowę.
Miał za sobą trzy nieudane związki i żaden z nich nie był wart
wspominania, zwłaszcza, że o nie nie zabiegał. Rówieśniczki
miały do niego słabość, ponieważ był nie tylko przystojny, ale
również dość trudny do zdobycia, co wyjątkowo je przyciągało.
Niestety
bał się zaangażować, co zazwyczaj kończyło się szybkim
zniechęceniem i zerwaniem ze strony nastolatki.
Jednak
tym razem wszystko było inaczej. Pierwszy raz w życiu, to Michał
chciał zdobyć kobietę. W jego głowie zrodził się pomysł jak
tego dokonać i wbrew własnej naturze wiedział, że nie spocznie,
dopóki lepiej nie pozna urodziwej artystki z pracowni ceramicznej.
Uuuuuu..... Pojawia się nowa postać, fajnie :) Czyżby Kostek przeżył rozczarowanie, czy raczej zawód miłosny? Biedny chłopiec, ja mogę przytulić :)
OdpowiedzUsuńNo ja rozmyślania i to do chomika, dobry pamiętnik, tylko trzeba karmić :P
Czekam z niecierpliwością na rozwój... :)
Super, że piszesz :)
Nie byłabym sobą, gdyby Kostek był inny niż jest ;)
OdpowiedzUsuńChomik idealnym powiernikiem ludzia jest!
Dziękuję! ;) Też się cieszę, że wróciłam ;)