poniedziałek, 6 maja 2019

Małolat – Rozdział 14

Wszystko wokół zamarło. Zoya
miała wrażenie, że nawet ptaki ukryte w koronach drzew umilkły, by nie zakłócać delikatnej melodii rozchodzącej się po polanie. Wilczyńska usiadła naprzeciwko grającego Michała i wpatrując się w niego, rozkoszowała się cudownymi dźwiękami gitary.
Ciemnowłosy wędrował palcami po strunach, wydobywając kolejne idealnie współbrzmienia i wywołując wzruszenie, które ściskało kobietę za gardło. Chłopak zdawał się być całkowicie pochłonięty tą czynnością. Jakby wszystko inne traciło na znaczeniu, gdy tak czule muskał opuszkami żyłki naciągnięte wzdłuż gryfu instrumentu. Jego skupienie było jednak złudne, gdyż w następnej chwili podniósł głowę i nie przerywając gry, utkwił spojrzenie w siedzącej na wprost blondynce. Uśmiechnął się łagodnie. Zoya nie wiedziała, czy to wina muzyki, czy też światła słonecznego, lecz jego oczy zdawały się być jeszcze bardziej błękitne i błyszczące niż zwykle. Ich blask zapierał artystce dech w piersiach. Chociaż ona sama w życiu by się do tego nie przyznała, poczuła się tak, jakby mogła spędzić resztę życia na wpatrywaniu się w tęczówki Michała.
Z kolei Krzemiński widział przed sobą najpiękniejszą istotę, z jaką kiedykolwiek przebywał. W tej chwili była dla niego niczym leśna, złotowłosa nimfa zwabiona z głębi puszczy. Eteryczna i płochliwa jak rzadkie, dzikie zwierzę, którego ciekawość jest silniejsza niż nieufność i strach. Jeden fałszywy ruch i czar pryśnie, a stworzenie obudzone z hipnotyzującego je brzmienia, ucieknie i być może więcej nie wróci.
Zakłopotana tym spojrzeniem i ciepłem, które wywoływało w jej sercu Zoya, przymknęła powieki. Nie chciała tego czuć. Pragnęła wyprzeć ze swojej świadomości to subtelne wrażenie porozumienia dusz, które się w niej zrodziło.
Michał przestał grać i pochylając się do przodu, złożył na ustach zielonookiej słodki pocałunek.
– Odpowiedz mi coś o sobie – poprosił cicho.
– Co chciałbyś wiedzieć? – zapytała, otwierając oczy i spoglądając na niego.
– Wszystko – odparł szczerze.
– Pytaj – powiedziała. – Może ci odpowiem.
– Skąd znasz moją melodię?
– Twoją? – zdziwiła się. – Poza tym skąd pomysł, że znam?
– Nuciłaś, mijając mnie w parku. Ułożyłem ją, gdy cię poznałem – wyznał. – Po prostu nagle zacząłem słyszeć dźwięki w głowie. Od tamtej pory często je gram.
– To niemożliwe – żachnęła się. – Usłyszałam ją wczoraj, wracając ze spaceru.
– Gdzie ją usłyszałaś?
– Pod jednym z pobliskich bloków. Okno…
– Na parterze było otwarte – dokończył za nią. – Stałaś pod moim domem – wyjaśnił.
– Co z tego? – burknęła.
– Moja muzyka cię urzekła. – Uśmiechnął się z satysfakcją. – Nie zaprzeczaj. Gdyby było inaczej, nie zapamiętała byś jej.
Na policzki kobiety wpłynął mocny rumieniec. Nie było sensu się upierać, skoro taka właśnie była prawda.
– To wszystko, co chciałeś wiedzieć? – mruknęła, by zmienić temat.
– Gdzie jest ojciec Kostka? – zapytał znienacka jej rozmówca.
– Kradł mi całusy, był bardzo bezczelny i nie płakał gdy umarł Mufasa, więc go otrułam i zakopałam na zapleczu pracowni – parsknęła Zoya, posyłając mu wymowne spojrzenie. – Nie czułeś się dziwnie po ostatniej kawie wypitej u mnie? – dodała, szczerząc się złośliwie.
– Chyba pomyliłaś eliksiry, seksowna czarownico, bo tylko jeszcze bardziej mnie w sobie rozkochałaś – odpyskował ciemnowłosy, ponownie ją całując. – A tak serio?
– Jestem po rozwodzie – wyznała spokojnie.
– Długo? – dopytywał.
– Nie za dużo chciałbyś wiedzieć? – prychnęła.
– Próbuję ustalić, czy jesteś gotowa na nową miłość – wypalił ze śmiechem.
Znowu ją zaskoczył swoją bezpośredniością. Nie wiedziała, jak ma na to odpowiedzieć, więc po raz kolejny zmieniła temat rozmowy.
– Zawsze chciałam nauczyć się grać na gitarze – powiedziała, dotykając instrumentu leżącego na kolanach chłopaka.
– Ja jestem samoukiem – rzekł wesoło.
– Naprawdę? – szepnęła z podziwem.
– Od małego słyszałem w utworach muzycznych coś więcej niż inni ludzie. Ta umiejętność sprawiła, że odtwarzam każdy kawałek, nawet jeśli słyszę go po raz pierwszy. Tak nauczyłem się grać. Ale do dzisiaj nie znam się na nutach i nie potrafię nazwać chwytów gitarowych. Po prostu czuję każdą melodię.
– To niesamowite – przyznała Wilczyńska.
– Chodź, pokażę ci – zaproponował i odkładając gitarę na bok, pociągnął kobietę w swoją stronę tak, że znalazła się pomiędzy jego rozchylonymi nogami.
Następnie położył instrument na jej kolanach i przylegając do pleców blondynki, złapał jej rękę i pomógł odpowiednio chwycić gryf.
Michał długo i cierpliwie tłumaczył Wilczyńskiej jak ma dotykać strun, by wydobyć z nich brzmienie. Jednak ona nie mogła się skupić. Zapach i bliskość jego ciała wprowadzały w jej zmysłach totalny chaos, uniemożliwiając naukę.
– To nie dla mnie – stwierdziła, wyrywając się z jego objęć.
– Zawsze tak szybko się poddajesz? – spytał prowokująco. – To do ciebie nie pasuje.
– Ludzie się zmieniają. – Złotowłosa obojętnie wzruszyła ramionami.
– Jaka byłaś w moim wieku? – zapytał z zaciekawieniem.
– Nie interesuj się, bo kociej mordki dostaniesz. – Zaśmiała się, wstając z trawy. – Miłego popołudnia – dodała, zakładając baleriny i udając się w kierunku wyjścia.
Zanim przeszła przez wyrwę w krzakach, obróciła się jeszcze na chwilę w stronę stojącego na środku łąki chłopaka
– Dziękuję – powiedziała z uśmiechem, po czym opuściła polanę.
Osiemnastolatek poczuł się tak jakby miały wyrosnąć mu skrzydła i unieść go do chmur. Wiedział, że dokonał się niewielki, lecz znaczący przełom w ich relacji. Kolejny krok do przodu w zbliżaniu się do Zoyi. Ta myśl sprawiała, że chciało mu się szaleć z radości. Był tak cholernie szczęśliwy, że miał wrażenie, iż to uczucie za chwilę rozsadzi go od środka.
W tym momencie telefon ukryty w jego kieszeni zawibrował natarczywie.
– Krzemyk, gdzieś ty polazł do cholery?! – usłyszał w słuchawce, gdy odebrał połączenie. – Zostawiłeś mnie samego!
– Już do ciebie idę – odparł nastolatek, rozłączając się.
Nie przestając się uśmiechać, ruszył na spotkanie z przyjacielem.
Tymczasem Zoya dotarła już do mieszkania. Czas spędzony w parku pozwolił jej się wyciszyć i przygotować na dalszą rozmowę z Kostkiem. Kiedy weszła do domu, piętnastolatek siedział na kanapie w salonie i bezmyślnie gapił się w telewizor. Gdy usłyszał, że jego matka wróciła do domu, zerwał się na równe nogi
– Przepraszam – powiedzieli równocześnie, stając naprzeciwko siebie.
– Jestem nieodpowiedzialnyn gówniarzem – wypalił płaczliwie chłopak. – Nigdy nie chciałem cię zawieść, mamo – dodał, spuszczając głowę.
– Nie zawiodłeś – powiedziała blondynka, podchodząc do syna i przytulając go do siebie
– Nie powinnam była tak mówić. Każdy był kiedyś młody i robił głupoty. Po prostu uważam, że na tego rodzaju numery masz jeszcze czas.
– To się nie powtórzy – miauknął Kostek.
– Mam nadzieję – odparła, wypuszczając syna z objęć. – W twoim wieku też nie byłam święta
– dodała na pocieszenie.
– To było przed czy po tym, jak wynaleźliście koło? – zapytał blondyn złośliwie.
– Ha ha. Bardzo zabawne – prychnęła kobieta. – Cieszę się, że już ci lepiej, bo nadal jesteś uziemiony do odwołania.
– Ale mamo! – jęknął nastolatek.
Wtedy Zoya sięgnęła dłonią do swojego ucha i udając, iż wyłącza wyimaginowany aparat słuchowy udała się do kuchni.
Minęły kolejne dwa dni. Wraz z nimi długi, majowy weekend dobiegł końca. W poniedziałkowy poranek Zoya jak zwykle wyszła do warsztatu około godziny siódmej, by jeszcze przed otwarciem sklepu popracować nad zamówieniami dla klientów. Nie zdążyła się nawet przebrać, gdy usłyszała gwałtowne pukanie w drzwi. Gdy zbliżała się do przeszklonego wejścia aby je otworzyć, od razu widziała kto stoi po drugiej stronie
– Kurczaczku, ratuj mnie! – jęknął Michał z rozpaczą, stając w progu.
– Co się stało? – zapytała, przerażona jego miną.
– Mama miała wyprasować mi koszulę. Nie zrobiła tego i wyszła do pracy, a ja za niewiele ponad godzinę muszę się stawić w szkole! – zawył takim tonem, jakby obwieszczał światu, iż widział na niebie zbliżających się jeźdźców apokalipsy.
W tym momencie kobieta przypomniała sobie, że od dzisiaj zaczynają się egzaminy maturalne.
Krzemiński stał przed nią w czarnych spodniach od garnituru, dopasowanych do nich błyszczących, eleganckich półbutach i wściekle czerwonej koszulce z napisem "Nie dokaramiać słodyczami". Na jego prawnym ramieniu smętnie zwisał plecak.
– Nie rozumiem – mruknęła blondynka w zamyśleniu. – Masz zepsute żelazko w domu?
– Nie – jęknął osiemnastolatek. – Nie umiem go używać!
Na tę wiadomość Wilczyńska wybuchła śmiechem, po czym cofnęła się w głąb pracowni. Chwyciła torebkę oraz klucze i zamykając za sobą warsztat, poszła z Michałem do swojego mieszkania.
Nie przestając chichotać, ustawiła na środku salonu deskę do prasowania oraz żelazko, które połączyła do kontaktu. Następnie odsunęła się na bok
– Zacznij od kołnierzyka – poradziła.
– Ja? – Zdziwił się chłopak.
– Inaczej nigdy się nie nauczysz.
Ciemnowłosy wyciągnął koszulę z plecaka i niepewnie zbliżył się do urządzenia. Po kilkunastu minutach, za pomocą instrukcji Zoyi, udało mu się niemal bezbłędnie wyprasować ubranie.
Kiedy skończył, ściągnął z siebie t-shirt i założył białą koszulę z długim rękawem.
– Jesteś moją bohaterką – wymruczał, całując ją na pożegnanie.
– Idź już, bo się spóźnisz – odparła, delikatnie go od siebie odpychając. – Powodzenia! – dodała.
Chwilę później Michała już nie było w jej mieszkaniu.
Odkładając wszystko na miejsce po jego wizycie, Wilczyńska dostrzegła na kanapie czerwoną koszulkę należącą do chłopaka. Zabrała ją do sypialni i ukryła na dnie swojej szafy z myślą, że przy najbliższej okazji odda ją właścicielowi.
Niedługo później zamknęła dom i wróciła do "Porcelanowego Wilka", aby kontynuować pracę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz